Silweretta Amyndas
SAKAR
1990 XX

Sakar - portret

Znów poczułem się wywołany do odpowiedzi, bo dziś jest mowa o Sakarze, a to jeden z dwóch koni mojego życia. Nie będę się rozwodził nad jego zaletami ani nad tym jaki bywał niebezpieczny bo o tym na pewno krąży dużo opowieści. Chciałbym zwrócić waszą uwagę na to, że z pewnością był to najlepszy koń jaki kiedykolwiek pojawił się w naszym klubie. Był to również najlepszy koń na jakim było mi dane jeździć. Zaryzykuję twierdzenie, że gdyby trafił w miejsce gdzie trenuje się konie do wielkiego sportu to byłby to koń klasy olimpijskiej. Oczywiście jeździło na nim wiele osób, ale ja czułem się trochę przez niego wybrany. Jeżeli można powiedzieć o nim, że kogoś lubił to mnie lubił na pewno. Nigdy mnie nie zaatakował. Pokładał za to zbyt wiele wiary w swojego jeźdźca, czyli mnie bo zdarzyło mi się wprowadzać go w sytuacje bez wyjścia z nadmiaru pewności siebie i „dobrego humoru”. Nigdy nie miał mi tego za złe bo miał chyba jeszcze więcej fantazji niż ja. – Jurek Wi

Przez rok, co tydzień jeździłam na nim. Uważam to za zaszczyt... Dar od losu. I cieszę się, że było mi dane. Każda jazda na tym Stworzeniu była niezwykła, niesamowita. Wystartowałam na nim w zawodach, pokazach.. Ale najmilsze wspomnienia.. Z Sierakowa. Miał niespełna trzy lata, jeszcze ufał ludziom, widział w nich potencjał, kiedy przychodziłam z wiadrem jedzenia, delikatnie zębami zdejmował mi frotkę z kucyka, podnosił głowę i byłam bez szans! Nie mogłam do niej dosięgnąć, zabawiał się zbliżając ją do mojego zasięgu i podnosząc głowę. Wspaniały, niezwykle inteligentny, najlepszy. Niech pozostanie ze mną na zawsze... – Magda Wi

Sakar, Sakarunio, wybitny koń, nietuzinkowa osobowość. Poznałam go jako ufnego, skłonnego do pieszczot źrebaka, kiedy po mojej dłuższej nieobecności w Klubie spotkaliśmy się znowu, był już osławionym koniobójcą i pożeraczem. Chodził na osobny wybieg, skąd czasem uciekał i z potwornym rykiem rzucał się z zębami na inne konie, upatrzył sobie zwłaszcza Gwadara, który mdlał na jego widok. Jestem także posiadaczką pamiątki po nim, dentystycznego odcisku pełnego uzębienia na udzie. Niezawodny wierzchem, odważny, piękny! Kiedyś w terenie, w okresie wypalania traw, natknęliśmy się na płonący wąwóz , pomyślałam, spróbuję, i poprosiłam go o wejście między płomienie - zaufał, nie zawahał się i przeszliśmy, a za nim pozostałe konie, dosłownie w ogień. Z żadnym innym bym tego nie spróbowała, niezwykły koń. Miał też inne oblicze, które znały Zofia Zawadzińska i Alicja Furtak . Jako małe dziewczynki chodziły do niego na to wydzielone pastwisko i podawały mu kostki cukru... ustami prosto do pyska. Jak mi to Zosia tłumaczyła, było im go żal, że taki samotny. Dowiedziałam się o tym oczywiście po latach, bo to był ich sekret. – Kasia Za

Sakar- dyżurny koń do prowadzenia terenów zawodów i pokazów. Niesamowicie pewny, np. do skoków w damskim siodle, odważny. Prowadził rajdy dojazdowe na obóz w Kurozwękach -znal całą trasę -jak ludzie mu się sprzeciwili to trzeba było zawracać. Nigdy mi krzywdy nie zrobił, ale nie dogadywałam się z nim tak jak z innymi wariatami (np. Jutą). Raz mi tylko wyciął numer. Droga z Szydłowa do Jabłonicy-piękna trasa, dobre podłoże-zwykle robiło się tam parę galopów miedzy sadami....A Misiu wyłączył hamulce. Przejechałem, przeleciałam całość na raz. Mogłam zdecydować tylko czy się z nim zabieram, czy wysiadam. Zwolnił przed bolą drogą- mądry po kamulcach nie będzie pędził. Tylko długo czekałam aż poleci reszta....Przy obsłudze -oczy dookoła głowy jeszcze nie dawały pewności wyjścia z boksu bez uszczerbku. Był jeden wyjątek -jak się coś działo- czekał z ufnością i znosił zastrzyki bez mrugnięcia okiem... – Basia Kr

Sakar, wspaniały koń. Jak tylko wyszło się bez szwanku na etapie czyszczenia i siodłania, to potem frajda z jazdy była wielka. Pamiętam jednak jak chciałam się popisać przed jeszcze nie moim mężem i puściłam Sakarowi wodzę w galopie. Nie sądziłam, że zainteresuje go Gwadar. Ojj nie było miło. Ale przeżyłam! – Anna Iz

Piękny, szalony, nieobliczalny już jak słyszałam jego imię to mi ciarki po plecach przechodziły 😱, jazda na nim była przyjemnością jak udało Ci się przeżyć w boksie – Agnieszka Lew

Podniósł mnie za nogę i rzucił mną w kąt...kochane konisko – Kasia Bo

Mnie też tak zrobił, ale i tak nie przestałam się do niego pchać. – Ania Ka

Do dzisiaj mam po nim pamiątkę 🤦 piękna blizna po opłatku – Małgosia Ba

Miał tyluż zwolenników co przeciwników – Jola Kr

Piękna bestia, jazda na nim to była czysta przyjemność – Dominika Kę

Sakarka wspominam miło z jazd. Potrafił wiele nauczyć jeźdźca. W boksie trzeba było uważać na ząbki i kopytka, ale z czasem potrafiłam z nim zwyciężyć i szybko przygotować się do jazdy – Danuta Dz

Wyprowadzałam go z boksu zawsze z duszą na ramieniu.... I modliłam się aż do wyjścia ze stajni. Później pokochałam go miłością pierwszą i ostatnią. – Magda Ma

Skradł moje serce... – Renata Wa

Sakar był mało lękliwy, należał do tych, co zawsze idą do przodu z uniesioną głową, miał coś w sobie co kradło serce każdemu – Paulina Bu

Był rok 1992, Sakar - spokojny i cichy źrebaczek zjawił się w naszym klubie. Na obozie w Sierakowie mówiono o nim "Misiu", bo tak się tulił do ludzi. Jednak bardzo szybko pokazał, że jest źrebakiem szczególnym. Zapisał się w historii klubu na wiele sposobów. Jego fenomen przejawiał się nie tylko w pozytywnych zachowaniach, równie szybko okazało się, że jest też nieprzeciętnie groźny. Dziki i szalony koń, który niczego i nikogo się nie bał(no może prawie nikogo). Koń, który gryzie i kopie, który powala i rozwala inne konie oraz ludzi(sam mam po nim trzy pamiątkowe blizny :). To dla niego uszyto specjalny kaganiec, kłopot polegał na tym, że trzeba było zdążyć mu go założyć. Był czas, kiedy klub, co tydzień musiał prosić weterynarza o wystawianie zaświadczenia, że koń nie jest chory na wściekliznę, aby poszkodowani mogli go przedstawić lekarzom. Weterynarz chciał nam zostawić kilka blankietów więcej, byśmy go nie męczyli co chwila.
To ta ciemna strona jego osobowości, ale Sakar to przede wszystkim koń magiczny, zasługujący na szczególną uwagę. Cechowała go niesamowita odwaga, piekielna siła, szybkość i skoczność oraz niezwykła determinacja w poczynaniach charakterystyczna dla wielkich sportowców. Konia tego formatu już raczej nie będziemy mieli w Klubie. To on był tym, który zapewniał klubowi przez całe lata zwycięstwa w niemal wszystkich zawodach, pozbawiając nadziei na zwycięstwo jeźdźców wszystkich rekreacyjnych klubów Krakowa. W zawodach klubowych zwycięzcę typowano w zasadzie przez losowanie przydzielając mu Sakara, potem zostawało już tylko nie przeszkadzać. Wszystkim pozostanie w pamięci wspaniały skok Tomka Powroźnika na Sakarze w rozgrywanym na Błoniach konkursie potęgi skoków. Ja na pewno nie zapomnę do końca mych dni, niesamowitego popisu, jaki dała ta para uciekając na jednym z Krakowskich Hubertusów - to był prawdziwy majstersztyk, który powinien zostać nagrany i pokazywany jako wzorcowy sposób uciekania. W klubie to też on był etatowym "lisem", a jeśli nie uciekał, to wiadomo było, że ten, kto na nim goni, będzie lisem za rok.
Sakar to nie tylko wygrane zawody, czy Hubertusy i wszyscy, którzy jeździli na nim w latach jego świetności przychylą się chyba do mego zdania. Wielu pamięta przecież jeszcze te wszystkie niezwykłe tereny. To było niesamowite uczucie, to jak zasiadać w bolidzie formuły 1, czuło się pod sobą tą maszynerię, a prędkość wyciskała z oczu łzy. Jednocześnie swoją stabilnością i sprawnością zapewniał pełen komfort jazdy. Niesamowita odwaga sprawiała, że można było z nim wjechać praktycznie wszędzie. Pamiętam doskonale pewną wspinaczkę czarnym szlakiem w Dolinie Kluczwody! A jeśli już o szlakach mowa, to nie mógłbym zapomnieć o Sakarze na rajdach - w końcu kilka przejechaliśmy wspólnie. Szczerze mówiąc chwilami to on prowadził, drogę znał doskonale, choć z mapy nie korzystał. Pamiętał skrzyżowania, pamiętał miejsce popasów, noclegów, pamiętał, gdzie pił wodę ze studni przed paroma laty - miło się razem szło przez świat. Szkoda, że odszedł z naszego klubu! Mam nadzieję, że tam gdzie trafił, będzie mu dobrze, bo zasłużył na dobrą emeryturę.

 

Sakar - galeria

 

Sakar w pełnej krasie